Siedzieli zbolali, tak zbolali, że zdawało się, jakby wszystkich dotknęło jednakie nieszczęście, a jednak każdy przyszedł tu ze swoją chorobą i tobołkiem własnych, przydzielonych przez życie zmartwień.
Niebo na zachodzie jaśniało. Stałam na samym środku wielkiego ogrodu i przyglądałam się słońcu czerwieniejącemu nad linią modrzewi, i z wolna ogarniał mnie dziwny rodzaj smutku, czy też może tęsknoty.
Światło dotknęło twojej twarzy. Jego promień przebił się przez wiosenne, biało obsypane gałązki starej jabłoni i zadrżał na skroni, z której lekkim ruchem odgarnęłaś ciemne pasemko włosów, Mamo, Mamusiu.
Zdumiewające opowieści, przepotężne sensy wyradzające z głębin życia różańcem obrazów. Znów nie dają mi spokoju, znów szeleszczą cicho, gdy wczesnym rankiem po lekko oszronionej ścieżynie posuwam wolno stopy obute w czułość zielonych kaloszy, o dwa rozmiary za dużych, pchając przed sobą napakowane po brzegi taczki.
Jednak, powiedz mi, skąd mogę mieć pewność? Otoczyłeś i przeniknąłeś moje życie ciemnością, by rozświetlać je od wewnątrz na tak krótką, na tak słodką chwilę, kiedy zechcesz. Niewidzialny kształt, który przybierają wszystkie drogi przeszłe i te, które rozścielasz przede mną.
Brak wypisu, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Ufam, że forma listu będzie najodpowiedniejszą, by wyrazić przed Tobą to wszystko, co noszę w sobie od dłuższego czasu, a co w wyniku splotu różnych okoliczności (szczególnie mam tu na myśli listy od Mateusza, także lektury, które co jakiś czas podsuwał i różne wewnętrzne radosne natchnienia, choć tym ostatnim ufam najmniej) przybrało w ostatnim czasie…
Ogród milczy. Przez okno obserwuję, jak rozorane miejsca napełnione wodą z zimowych roztopów odbijają następujące po sobie jutrzenki i zachody słońca. Czerwone, połyskujące, rozżarzone pasma studzi w ciągu dnia wzruszająca niebieskość styczniowego nieba.
„Kiedy w 2018 roku po raz pierwszy zetknęłam się z Twoimi pracami, podpisane były pseudonimem Laura Makabresku. Dziś coraz częściej funkcjonujesz pod swoim prawdziwym nazwiskiem – Kamila Kansy. Czy ta zmiana coś oznacza?”
Rozmyślam o świecie i każdej najmniejszej nawet chwili, o tych milczących przypowieściach o Miłosierdziu Boga.