
Zdumiewające opowieści, przepotężne sensy wyradzające z głębin życia różańcem obrazów. Znów nie dają mi spokoju, znów szeleszczą cicho, gdy wczesnym rankiem po lekko oszronionej ścieżynie posuwam wolno stopy obute w czułość zielonych kaloszy, o dwa rozmiary za dużych, pchając przed sobą napakowane po brzegi taczki.
Jednak, powiedz mi, skąd mogę mieć pewność? Otoczyłeś i przeniknąłeś moje życie ciemnością, by rozświetlać je od wewnątrz na tak krótką, na tak słodką chwilę, kiedy zechcesz. Niewidzialny kształt, który przybierają wszystkie drogi przeszłe i te, które rozścielasz przede mną.
Brak wypisu, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Ufam, że forma listu będzie najodpowiedniejszą, by wyrazić przed Tobą to wszystko, co noszę w sobie od dłuższego czasu, a co w wyniku splotu różnych okoliczności (szczególnie mam tu na myśli listy od Mateusza, także lektury, które co jakiś czas podsuwał i różne wewnętrzne radosne natchnienia, choć tym ostatnim ufam najmniej) przybrało w ostatnim czasie…
Ogród milczy. Przez okno obserwuję, jak rozorane miejsca napełnione wodą z zimowych roztopów odbijają następujące po sobie jutrzenki i zachody słońca. Czerwone, połyskujące, rozżarzone pasma studzi w ciągu dnia wzruszająca niebieskość styczniowego nieba.
„Kiedy w 2018 roku po raz pierwszy zetknęłam się z Twoimi pracami, podpisane były pseudonimem Laura Makabresku. Dziś coraz częściej funkcjonujesz pod swoim prawdziwym nazwiskiem – Kamila Kansy. Czy ta zmiana coś oznacza?”
Rozmyślam o świecie i każdej najmniejszej nawet chwili, o tych milczących przypowieściach o Miłosierdziu Boga.
„Istnieje nocna, łagodna jasność ducha, kiedy dusza wolna od służby i zajęć wiążących ją za dnia, swobodna i skupiona zarazem, wnika w głębię powiązań swej własnej istoty i życia, świata i nadświata.”
Jednak wracam i ogołocona pozwalam, by wyczerpały się do końca maleńkie resztki ognia, które żarzą się jeszcze przez chwilę na podatnej powierzchni duszy.
W ostatnim czasie trudno jest mi o modlitwę wewnętrzną przeżywaną w skupieniu w domu. Dlatego te trzydzieści minut, czasem więcej, staram się modlić podczas przechadzki po okolicy.