
Jednak wracam i ogołocona pozwalam, by wyczerpały się do końca maleńkie resztki ognia, które żarzą się jeszcze przez chwilę na podatnej powierzchni duszy.
W ostatnim czasie trudno jest mi o modlitwę wewnętrzną przeżywaną w skupieniu w domu. Dlatego te trzydzieści minut, czasem więcej, staram się modlić podczas przechadzki po okolicy.
Pamiętam wyraźnie sen sprzed wielu lat. Śniłam w nim o domu, w którym niedawno zamieszkaliśmy. Spacerowałam po dużym, nasłonecznionym ogrodzie, który nie różnił się niczym w swoim wyglądzie od tamtego cudownego, pełnego tajemnic ogrodu z czasów mojego dzieciństwa, gdy upalne lato spędzałam zawsze u dziadków.
A więc siedzą tak, pogodnie zobojętniali, a może zasmuceni ku nawróceniu – trudno powiedzieć. Na pewno skupieni w wielkiej ciszy, wrażliwi na szmer łagodnego powiewu, nasłuchujący zapowiedzi, na zawołanie gotowi.
Przez kolejną tamę w duszy wdziera się światło i opromienia cząstkę więcej, a potem spokojnie wygasa, jak zachodzące nad wodami słońce. I znów wracam do chwili obecnej. Ale jakże ona jest przemieniona.
Dawne i obecne strumienie krwi zbiegły się u swego źródła i uciszyły, dotknięte Jego Obecnością. Krew nagłym blaskiem rozjaśniła życie, ogrzała ogniem, utuliła w cieniu Rany.
W ostatnim czasie poddałeś mi myśl, bym postarała się opisać, jak na obecnym etapie życia przeżywam swoją twórczość i jaki mam do niej stosunek. (…) Mam nadzieję, że chociaż w jakiejś mierze zapobiegnie to powtarzaniu tamtych zupełnie już nieaktualnych rzeczy przez ludzi komentujących przy okazji różnych okoliczności moją twórczość.
Taka to jest patronka, orędowniczka, pocieszycielka nasza — Gwiazda Morza — bo solidna i pewna, jak żelazo wygrzewające się w rdzeniach gwiazd, ale i ludzka, pełna miłości, jak Najlepsza Matka. Jak mądrość największa, niezawodna, która znajduje radość, gdy towarzyszy życiu ludzi.
Na początku było Słowo, a potem, gdy świat został już stworzony, Pan Bóg posłał z nieba światło, czyli przekazał ziemi swoje anioły, by chroniły pamięć o ludziach i wydarzeniach, prowadząc drobiazgowo i z namaszczeniem wieczyste zeszyty.
Nie wiem, czy ksiądz proboszcz wie, ale osiemnaście lat temu w tym kościele, na tej posadzce oświadczyłem się swojej żonie.