czekamy

ptaszkowie
  • Rozważania o życiu, modlitwie i czasie

    Boję się powrotu do pracy, do obowiązków, do remontu. “Tępego naporu” zadań, których lista jest niekończąca się. Wielu z nich nie da się zacząć, wielu także nie da się dokończyć. Jak rozwrzeszczana klasa wszystkie domagają się swojego głosu i uwagi.

  • Czy cierpisz, Chrystusie?

    Powoli robi się wieczór. Na horyzoncie czerwienieje teraz ostatnia, wąska smużka światła, lśniąca ostatnim blaskiem, rozciągnięta wzdłuż szpaleru wysokich modrzewi rosnących nad strumieniem, drżąca pod tchnieniem nocy. Na schodach przy wejściu do domu psy leżą blisko siebie, ogrzewając się nawzajem swoim psim ciepłem.

  • Anawim

    Nastały mroźne, wietrzne dni. Zima znów uparcie z każdą upływającą godziną ogromnieje. Obserwuję to przez okno. Minionej nocy bez ustanku słychać było owo straszne wycie w kominie, co wkradając się do naszych snów prędko przepoczwarza się w różne upiorne, gorączkowe cienie albo całkiem nie daje spać.

  • Twoja miłość najwięcej powiedziała mi o Bogu

    Dni bardzo dłużą mi się, odkąd z powodu małego wypadku nie mogę zajmować się tym, czym bym chciała. Rankiem zaparzyłam dzbanek wierzbówki, dosładzając ją sowicie miodem i dodając odrobinę soku z czarnego bzu, który dostałam na urodziny do Basieńki i jej rodziny.

  • Jak to prędko minęło

    Czasami budzę się nagle w środku nocy i przez kilka godzin, a niekiedy nawet do świtu, nie mogę na powrót zasnąć. Dom napełnia po brzegi ciemność i miarowe tykanie starego, ściennego zegara. Wielkie psy sąsiada, które wieczorami lubią przeciągle ujadać, o tej porze najwidoczniej śpią spokojnie głębokim snem, którego nie niepokoi żaden ludzki hałas.

  • Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie

    Początek listopada. Dni robią się coraz chłodniejsze. W ogrodzie przycięliśmy już wszystkie krzewy i iglaste drzewa, posadziliśmy kilkanaście młodych brzóz przywiezionych z nadleśnictwa. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko, żeby spalić suche gałęzie i trawę. Powietrze pachniało mocno i znajomo.

  • Przy starej jabłoni wydarzają się najpiękniejsze zachody słońca

    Wstaliśmy przed piątą, za oknem o tej porze jest zupełnie ciemno. U sąsiadów światła pogaszone, zapewne jeszcze śpią. Zaparzyłam mocną kawę, a Ty przygotowałeś chleb i wodę do popicia lekarstw. Jedliśmy w milczeniu, otoczeni półmrokiem i ciszą.

  • Nie musisz mnie dotykać, jeśli boli

    Dawno już tam nie byłam, choć obiecywałam, że będę przychodzić codziennie. Minął miesiąc, a potem kolejne, aż wreszcie nastała jesień. Większość kwiatów w ogrodzie przekwitła, zostały tylko najsilniejsze — byliny, a wokół senna, wysoka trawa.

  • Odkąd tu zamieszkaliśmy, światło nie daje mi spokoju

    To już połowa października. Zebrane garściami orzechy, słodkie jabłka w wielkich białych misach, owady próbujące dostać się na zimę do domu. Kilka biegaczy skórzastych zamieszkało w słoiku w warsztacie dziadziusia.