zapiski z domu nad rzeką (K.)
-
Gwiazdozbiory – misteria paschy kwantowej
Gwiazdozbiory to opowieść, która rodzi się na styku dwóch światów – świata gwiazd i świata ludzkiej duszy. Jest jak mapa nieba, która w rzeczywistości, w najgłębszej warstwie, okazuje się mapą ludzkiego serca. Opowieść ta jest zapisem wędrówki przez ciemność ku światłu, przez sen ku przebudzeniu, przez cząstkową śmierć ku nowemu życiu.
-
Zimowy list do M.
Nasza mała wioska tonie w odwilży. Cudowne, falujące zaspy śniegu, które jeszcze wczoraj otulały ogród i całą okolicę, z każdą chwilą powoli nikną w ziemi.
-
Święta czelność
Iskrzące odłamki ciemnych konstelacji nocy gasną bezgłośnie u stóp wielkiego poranka, który przyniósł ukojenie całemu światu, ale obdarował nim także i mnie małą. Odpoczywam na jego promiennym, jeszcze rosą wilgotnym wybrzeżu. Oczy mam szeroko otwarte i pozwalam wiatrowi, żeby mnie głaskał.
-
Ranliwość (notatki niedokończone)
Tworząc pojedyncze ranliwe istoty skupiałam się do tej pory na zranieniach. Nie chciałam ich zaszywać, łatać, zakrywać. Wolałam, by pozostały widoczne, ale nie krwawiące. Chciałam je widzieć, zdawać sobie sprawę z ich istnienia, traktować je jako część tożsamości i osobistej historii. Ale czy to wystarczy? Czy wystarczy je przyjąć, zaakceptować jako część siebie?
-
Studnia
Pociąga mnie ciemne i chłodne. Mówię w nie, a ono zawsze odpowiada mi. Woda na dnie porusza się w rytm naszych oddechów, przewodzi nasze drgania, nasze przedłużające się rozmowy.
-
Miejsce, przez które wchodzi światło
Ktoś mądry napisał kiedyś, że rana to miejsce, przez które wchodzi światło. I że miłość to ogień. Tylko ten, kto się spali, staje się światłem.
-
Dzień, noc opowiadam sobie, opowiadam Bogu
W zimową noc na zachodzie z półmroku wyłaniają się światła. Odkładam kromkę chleba na stół, mrużę oczy, przez porysowaną wędrującym mrozem szybę próbuję przyjrzeć się temu dokładniej.
-
Cud, który obrał sobie miejsce pod naszymi nogami
Siedzieli zbolali, tak zbolali, że zdawało się, jakby wszystkich dotknęło jednakie nieszczęście, a jednak każdy przyszedł tu ze swoją chorobą i tobołkiem własnych, przydzielonych przez życie zmartwień.
-
Czasem można zobaczyć, jak przechadza się wśród drzew jabłoni
Niebo na zachodzie jaśniało. Stałam na samym środku wielkiego ogrodu i przyglądałam się słońcu czerwieniejącemu nad linią modrzewi, i z wolna ogarniał mnie dziwny rodzaj smutku, czy też może tęsknoty.
