Wieczorem fala opada. Jest jasność widzenia, która przepuszcza się przez toń,
której toń ustępuje. Wiedziałaś, że od dziecka czytam światło jak słowo?
Miałam wrażenie, jakby silna ulewa wymywała spod ziemi rzeczy,
które tam ukryłaś, mówi. I nieco łagodniej po chwili dodaje jeszcze:
Powinnaś to wszystko spisać, a potem zakopać naprawdę głęboko.
Nie odpowiadam od razu, zastanawia mnie sens grzebania tego,
co dopiero zostało odkryte i przywołane: przez wodę wymyte,
wyszarpane chciwie przez wiatr i rzucone na środek ogrodu.
Spisz, powtarza, a w kopanie włóż cały ból tamtego wieczoru.
