Nie śpisz jeszcze? Noc jest już późna, przez lekko uchylone okno słychać jedynie szum ciemnej rzeki. Bezlistne drzewo pochyloną gałęzią drży nad jej nurtem, niestrudzenie wyczesując jakieś światło z miejsc, gdzie księżyc wyciszył i schował swój blask.
Przed chwilą we wsi pogasili ostatnie latarnie, a przywabione ciemnością wyszły, jakby na brzeg morza, na chłodne niebo gwiazdy nieme i wielkie, by się nam z powagą w milczeniu przyglądać.
Nie śpisz jeszcze? Ja zasnąć nie mogę. Patrzę, jak leżysz przy mnie ciepły, bliski, z tą swoją dobrą ciszą w duszy, której kształt rysowany czułymi i delikatnymi liniami, staram się teraz na nowo po ciemku rozpoznać.
Jak ziemia, gdy nikt nie patrzy, wypowiada z siebie róże, a dotyk — jasny ogień, tak milczy Twoja dusza do mojej.
Nie śpisz jeszcze, nie śpisz? Posłuchaj ze mną nocy zimowej.
